Nowe wyzwania w branży transportowej: między efektywnością a ekologią
Pamiętam, jak kilka lat temu rozmawiałem z właścicielem średniej firmy transportowej. Dla mnie liczą się tylko dwa rzeczy – żeby ładunek dotarł na czas i żeby paliwo nie zjadło całego zysku – powiedział wtedy. Dziś ten sam przedsiębiorca inwestuje w szkolenia eco-drivingu i testuje pierwsze elektryczne dostawczaki. To pokazuje, jak szybko zmienia się branża transportowa pod wpływem ekologicznej presji.
Elektryki – rewolucja, która nie nadąża za rzeczywistością?
W teorii wszystko wygląda pięknie – elektryczne ciężarówki bez emisji spalin, ciche i nowoczesne. W praktyce… No właśnie. W zeszłym miesiącu spotkałem się z kierowcą testującym elektrycznego Scanię dla jednej z dużych firm spedycyjnych. Na papierze 350 km zasięgu. W zimie, przy pełnym załadunku i włączonej klimatyzacji – może 250 km – opowiadał. Do tego problem z ładowaniem – wiele terminali nie ma jeszcze odpowiednich stacji.
Nie oznacza to jednak, że elektryfikacja to ślepa uliczka. W miejskiej logistyce ostatniej mili elektryczne dostawczaki sprawdzają się znakomicie. Właśnie widziałem, jak mały elektryczny Mercedes eVito dostarcza paczki w centrum Warszawy – cichy, zwrotny, idealny do wąskich uliczek.
Typ napędu | Koszt paliwa/energii | Koszt przeglądów | Ślad węglowy |
---|---|---|---|
Diesel | ~150 000 zł | ~20 000 zł | ~75 ton CO2 |
Elektryczny | ~30 000 zł | ~10 000 zł | ~15 ton CO2* |
* Przy założeniu miksu energetycznego Polski
Gaz i wodór – czy to tylko przystawka do głównego dania?
W Niemczech widziałem ostatnio stację LNG przy autostradzie. W ciągu godziny podjechało tam pięć polskich tirów. Tankuję gaz, bo jest o 30% tańszy niż olej napędowy – mówi mi kierowca jednego z nich. Problem? W Polsce takich stacji jest wciąż jak na lekarstwo.
A wodór? Przeprowadziłem wywiad z technologiem Toyoty, który pracuje nad wodorowymi ciężarówkami. Technicznie to działa. Ekonomicznie? Za wcześnie mówić – przyznał. Największą barierą jest cena – kilogram wodoru kosztuje obecnie około 50 zł, podczas gdy ekwiwalent energetyczny w dieslu to około 5 zł.
Małe zmiany, które dają duże efekty
Wbrew pozorom, najszybsze efekty przynoszą często najprostsze rozwiązania:
- Wymiana opon – nowoczesne niskooporowe opony potrafią zmniejszyć spalanie o 5-7%
- Dobre planowanie tras – systemy telematyczne w jednej z poznanych firm zmniejszyły przebieg pustych naczep o 22%
- Kursy eco-drivingu – wbrew sceptycyzmowi kierowców, różnica w spalaniu między eco a standardowym stylem jazdy potrafi sięgać 15%
Ciekawy przypadek to firma z Wrocławia, która po zainstalowaniu deflektorów powietrza na naczepach i przeszkoleniu kierowców odnotowała spadek średniego spalania z 32 do 28 litrów na 100 km. Przy flocie 50 ciężarówek to oszczędność rzędu 2 milionów złotych rocznie!
Regulacje vs. realia polskiego transportu
Unia Europejska wymaga, rynek naciska, ale… Mam 20 starych ciągników. Gdzie mam wziąć 10 milionów na wymianę? – pyta retorycznie jeden z właścicieli firm transportowych z Podkarpacia. I nie sposób mu się dziwić.
Rozmawiałem ostatnio z przedstawicielem dużego koncernu produkcyjnego. Wymagamy od przewoźników niskiej emisji, ale sami nie jesteśmy gotowi zapłacić więcej za transport – przyznał szczerze. To pokazuje pewien paradoks całej sytuacji.
Może zamiast czekać na idealne rozwiązanie, warto działać małymi krokami? Elektryk na krótkich dystansach, gaz na długich, szkolenia dla kierowców i optymalizacja floty. Bo w tej chwili każda, nawet najmniejsza zmiana na lepsze ma znaczenie. A ty – jakie widzisz rozwiązania dla transportu przyszłości?