Startupowy wyścig z czasem – jak nie dać się zjeść własnemu biznesowi
Pamiętasz ten moment, kiedy zakładałeś startup? Te idealistyczne wizje, że będziesz pracował mądrze i efektywnie? A teraz pora na brutalne zestawienie z rzeczywistością – ciągłe gaszenie pożarów, zarwane noce i wrażenie, że czas przecieka ci przez palce. Dobra wiadomość – da się to zmienić. Zła – wymaga to porzucenia wielu mitów o produktywności.
Trzy zadania, które naprawdę mają znaczenie
Wczorajszy wieczór: tworzysz imponującą listę 27 zadań na jutro. Dzisiejszy wieczór: okazuje się, że zrobiłeś może 5, i to tych najmniej ważnych. Brzmi znajomo? Problem nie leży w tobie, tylko w podejściu.
Prawdziwa sztuka to nie robienie więcej, ale robienie mądrzej. Zamiast 27 punktów – trzy kluczowe zadania, które realnie przesuną twój biznes do przodu. Jak odróżnić ważne od pilnego? Proste pytanie: Czy to przybliży mnie do pozyskania pierwszych klientów/dochodowości w ciągu 90 dni? Jeśli nie – odłóż na później.
Sprawdzony patent jednego z założycieli IT startupu: codziennie rano przez 15 minut pisze ręcznie odpowiedź na pytanie Co dziś zrobię, żeby mój biznes miał większą wartość? Pozwala to wyłuskać prawdziwe priorytety z dziennego zgiełku.
Spotkania – czy naprawdę musisz w nich uczestniczyć?
Kalendarz zapchany spotkaniami to klasyczny startupowy paradoks – im więcej ich masz, tym mniej właściwie pracujesz. Zacznij od prostego eksperymentu: przez tydzień zapisuj czas spędzony na spotkaniach i ich realne efekty.
- Wprowadź zasadę No agenda, no meeting – żadne spotkanie bez jasno określonego celu
- Testuj format daily standup – 15 minut stojąco zamiast godziny przy kawie
- Wyznacz dzień bez spotkań – np. w każdy wtorek kalendarz zablokowany tylko na głęboką pracę
Prawda jest taka: 80% spotkań można zastąpić dobrze napisanym mailem lub krótkim nagraniem w Loom. Jeszcze lepszy test – zapytaj siebie: Co się stanie, jeśli na to spotkanie nie pójdę? W większości przypadków odpowiedź będzie zaskakująco oczywista.
Technologia – pomocnik czy sabotażysta?
Istnieje ironiczne prawo startupów – im więcej narzędzi do produktywności używasz, tym mniej jesteś produktywny. Zamiast kolejnej aplikacji do zarządzania czasem, zastosuj prostą zasadę:
Jedno narzędzie do jednego celu:
– Notion lub Coda – jako centralny hub dokumentacji
– Toggl – do śledzenia gdzie naprawdę ucieka twój czas
– Focusmate – do walki z prokrastynacją (żywy człowiek po drugiej stronie działa lepiej niż jakikolwiek timer)
Najlepsza rada jaką dostałem od doświadczonego founder’a: W każdy piątek poświęć godzinę na usuwanie, a nie dodawanie narzędzi.
Prawo Pareto w praktyce
Wszyscy znamy zasadę 80/20, ale mało kto ją konsekwentnie stosuje. Zrób prosty eksperyment – przez tydzień zapisuj wszystkie swoje aktywności i oznacz te, które realnie przyczyniły się do rozwoju biznesu. Efekt? Zwykle okazuje się, że:
– 70% czasu spędzasz na działaniach, które dają <20% efektów - Najważniejsze decyzje podejmujesz w najmniej odpowiednich momentach (po 12 godzinach pracy, głodny, zestresowany)
Rozwiązanie? Wyznacz swoje godziny mocy – czas, kiedy jesteś najbardziej skupiony. Dla jednych to wczesny ranek, dla innych późny wieczór. To właśnie wtedy rób najważniejsze rzeczy – pisanie ofert, rozmowy strategiczne, rozwój produktu. Resztę – deleguj, automatyzuj lub po prostu usuń z kalendarza.
Zapomnij o zarządzaniu czasem
Największe odkrycie jakie poczyniłem prowadząc startup? Że nie chodzi o zarządzanie czasem, tylko energią. Możesz mieć genialny system organizacji, ale jeśli codziennie zaczynasz dzień od przeglądania maili i gaszenia pożarów, kończysz wyczerpany przed południem.
Kilka małych zmian, które dają duży efekt:
– Pierwsze 90 minut dnia tylko na jedną najważniejszą rzecz (bez maili, bez Slacka)
– Bloki deep work z wyciszonym telefonem
– Regularne przerwy (prawdziwe, czyli bez scrollowania social mediów)
Prawda jest taka: założyciele najlepszych startupów nie są supermenami. Po prostu wiedzą, że produktywność to nie liczba przepracowanych godzin, ale jakość tego, co w tym czasie robisz. I że czasem najlepszą decyzją jest… pójść wcześniej spać.